"Dziecka płacz" - wyróżnienie w konkursie literackim SKPP

Prezentujemy kolejną pracę nagrodzoną wyróżnieniem w konkursie literackim SKPP "Moja służba": "Dziecka płacz" autorstwa sierż. Anny Orlikowskiej, opatrzoną godłem "AO860306".
Przyjemnej lektury.


Anna Orlikowska
; sierżant Policji; wykształcenie wyższe, magister wychowania obronnego, absolwentka Kujawsko-Pomorskiej Szkoły Wyższej w Bydgoszczy; w Policji od 2011 r., poprzednio l. 2008-11 pracownik cywilny w Komendzie Powiatowej Policji w Człuchowie, obecnie referent Ogniwa Patrolowo –Interwencyjnego w tej Komendzie; zainteresowania: fitness, rolkarstwo, kulinaria, psychologia kryminalistyczna.

 

„Dziecka płacz”

          

Do służby przyjęta od ponad trzech lat,

 Ciągnięta ambicją by ratować świat.

 Doświadczenie niewielkie, w korpusie podoficera,

 nie mogę się pochwalić czynami bohatera.

 Zapał do pracy jest we mnie duży,

 więc służba w OP-I doskonale mi służy.

 Policjant „pierwszego kontaktu” czy też „patrolowiec”, jak kto woli,

 choćby się bardzo starał – ludzi nie zadowoli.

 Noszę mundur z szacunkiem, to dla mnie powód do dumy,

 pomimo wszystkich zarzutów stawianych przez tłumy…

 Choć w krótkiej karierze było przeżyć wiele,

 jedną interwencją się chętnie podzielę.

 Kwietniowy zimny wieczór, z polecenia dyżurnego,

 udaliśmy się na adres do ojca pijanego.

 Dzwoniła matka dziecka, bardzo panikuje,

 bo konkubent nietrzeźwy się córką opiekuje.

 Na miejscu słychać było dziecka płakanie,

 nikt nie reagował na głośny krzyk i na głośne pukanie.

 Po chwili usłyszeliśmy, że w mieszkaniu coś się dzieje,

 otwiera nam mężczyzna drzwi, na nogach się chwieje.

 Na rękach trzymał maleńkie dziecko i mimo panującego chłodu,

 dziecko było nagie, brudne i płakało z głodu.

 Zachowując ostrożność, bardzo delikatnie,

 odebrałam dziecko z rąk w obawie, że mu z nich wypadnie.

 Mężczyzna nie słuchał poleceń, wymachiwał rękami,

 skończył na podłodze skuty kajdankami.

 Dziewczynka wystraszona nadal płakała,

 nawet ubranka na sobie nie miała.

 

Wzięta przeze mnie na ręce, swoją buzią śliczną,

 wtuliła się mocno w kamizelkę taktyczną.

 Sprawa tej dwulatki była bardzo trudna,

 na stole zamiast jedzenia, leżał tytoń i wódka.

 Sytuacja dla dziecka bardzo dramatyczna,

 częste awantury i w domu Policja.

 W czasie interwencji matki dziecka nie było, gościła w innym mieście,

 zostawiła córkę z pijanym ojcem, by się dziecka pozbyć wreszcie.

 Była bardzo apatyczna, macierzyństwem znudzona,

 liczyła, że Policja odebrania dziecka dokona.

 I tak też się stało, bo pomimo północy,

 przewinęłam i ubrałam dziecko, owinęłam w kocyk.

 Na miejsce przybyła karetka by we wspólnej mocy,

 zapewnić dziewczynce schronienie i udzielić pomocy.

 Choć najlepsze środowisko wychowawcze dla dziecka to jego rodzina,

 dziewczynka do dziś jest w Domu Dziecka, poznawać świat zaczyna.

 I choć nie ma przy niej rodziców, to jest bardzo grzeczna,

 teraz ma fachową opiekę i jest w końcu bezpieczna.

 Choć w tej interwencji nie było brawury, żadnej strzelaniny,

 Byłam ja, kolega z patrolu i dziecko bez winy.

 Dziecko, które mimo, iż małe w Domu Dziecka skończyło,

 zabrane rodzicom, by bezpiecznie żyło.

 Służba prewencyjna do łatwych nie należy,

 tylko ten, co w niej nie służył w to nie uwierzy.

 „Nawet z narażeniem życia” – te słowa w rocie zawarte,

Do końca mojego życia będą wiele warte.