Prokuratorska "Magdalenka"

Felieton autorstwa insp. Marcina Brzezińskiego ukazał się w grudniowym wydaniu Dylematów Policyjnych w 2015 roku w związku z trzecim wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie uniewinniającym policjantów od zarzutów stawianych przez prokuraturę.


Do refleksji ● O nadpobudliwości

Może ADHD, zespół nadpobudliwości z deficytem uwagi, może choroba afektywna dwubiegunowa… Jako laik buszuję po potocznej wiedzy medycznej próbując znaleźć odpowiedniki dla bezczynności i okresowej nadaktywności organów państwa. Nie będę już powracał do czasów PRL-u i zrównanych z ziemią wrocławskich Młynów św. Klary, bo prikazy szły wtedy z domów matki-partii. Czasy współczesne wystarczająco obfitują w przykłady indolencji konserwatorów zabytków. Dowiadują się w trakcie rozwalania obiektu, próbują jakoś ingerować, ale są całkowicie ignorowani. Nerwówka, wpisane czy nie, do rejestru zabytków, jeśli nie – uff! – ulga, można wciskać opinii publicznej, że nic się nie stało. Alleluja i do przodu! Znikają – tu stary fort, tam stara wozownia, już nie wspomnę o zabytkach architektury przemysłowej. Znikają, bo jakiś matoł z kasą, zwany inwestorem, czuje nieprzepartą potrzebę  pozostawienia po sobie śladu na ziemi i w portfelu. I nagle – błysk nadpobudliwości! Lecz nie wobec kolejnej rozbiórki. Konserwator zabytków zawiadomił prokuraturę, że panowie, którzy zgłosili odkrycie „złotego pociągu” (używam tej na wyrost, ale upowszechnionej nazwy) prowadzili badania georadarowe bez wymaganego zezwolenia, co jest wykroczeniem. Brawo, tytuł prawny – jest, ale – czyżby? Co ze – znikomą choćby - szkodliwością społeczną?  To jest jawna antynomia.  Zinstytucjonalizowane poszukiwanie poniemieckich „skarbów” stoi w Polsce od zawsze jak woda w stawie. Znam to - poszukiwacze może zadeptali trochę chwastów, poparzyli się pokrzywami i pokłuli o krzaczki, ale dzięki temu coś się „w temacie” ruszyło. Mniemam, że w urzędzie konserwatora nie mają nic do roboty, jeśli do wałbrzyskiej zagadki podeszli – za przeproszeniem – od czterech liter strony, angażując się i absorbując organy ścigania w bzdurny margines sprawy. Cofnijmy się o lat kilkanaście do innego wydarzenia. Marzec roku 2003, podwarszawska Magdalenka, bitwa policji z dwoma bandytami, dwóch zabitych antyterrorystów,  wielu rannych,  jatka głównie z powodu bandyckiej miny-pułapki.  Nie ukrywam, że jestem emocjonalnie  zaangażowany w to, co się wtedy działo. Tak się bowiem złożyło, że jeszcze przed Magdalenką wrocławskie CBŚ posiadało bogate dossier zawodowego zabójcy Białorusina Igora Pikusa i tą głęboką wiedzą dzieliliśmy się ze stołecznymi kolegami. Nie ujawniam żadnej tajemnicy, bo można to wyczytać nawet w notce w Wikipedii, choć nie do końca rzetelnej co do oceny wydarzenia. Po wtóre – na ławie oskarżonych zasiedli moi koledzy z tej samej formacji, wybitni, cała trójka z krwi i kości policjanci, a w tym druh jeszcze z początków istnienia pezetów, tzn. struktur do walki z przestępczością zorganizowaną, naczelnik w Warszawie, a później wicekomendant stołeczny. Na ławie oskarżonych, bo trojgu nadzorującym funkcjonariuszom przypisano wydumane za biurkami dęte zarzuty, obalane w każdym z trzech – kończonych wyrokami -  procesów, które toczyły się w ciągu 13 lat. W trakcie procesów nawet biegli zmieniali swoje opinie. Uniewinnienia i następna hucpa prokuratury! Nadaktywność po to, by ujaić gliniarzy i by „moje było na wierzchu” oraz - żadnej refleksji, nic! Sąd potwierdzał, że precedensowa akcja przygotowana była optymalnie, a niektórych zdarzeń nie można było przewidzieć. 13 lat! – i nikt ani nic nie jest w stanie przerwać tego obertasa. Prasa pisała wręcz o tym reality show prokuratorsko-procesowym, że to destrukcyjna opieszałość, która łamie życie ludzi zmuszonych do egzystencji w zawieszeniu ponad dekadę. Powiem więc, co o prokuraturze myślę. Współpracowałem w przeszłości z wieloma znakomitymi prokuratorskimi fachmanami, ze starej jeszcze szkoły, której można dziś  przypinać nawet różne polityczne łatki, ale to nie może zmienić mojej oceny. Po transformacji byłem zwolennikiem niezależności  prokuratury. Dzisiaj ze smutkiem przyznaję, że się gruntownie pomyliłem. Przypadki beztroskich wykładni prawa, poczucia całkowitej bezkarności, zwykłego niechlujstwa, niedbalstwa, nieudolności i widzimisizmu, braku odpowiedzialności za wizerunek państwa – to wszystko dyskwalifikuje niezależność w ćwiczonej dotąd postaci. Szkody społeczne niech sobie policzy każdy obserwator życia publicznego, a więc i przypadków nadpobudliwości lub bezruchu prokuratury.  Czy można choćby cieszyć się z triumfu prawdy w sprawie „magdalenkowej”? Można byłoby, gdyby nie erozja zaufania do organów państwa i jego przedstawicieli burzących życie niewinnym. Syn Sulejmana Wspaniałego, książę Mustafa mówi w jednym z odcinków telewizyjnego przeboju „Wspaniałe stulecie”: „To niebezpieczne, jeśli lud zwątpi w wymiar sprawiedliwości”. To mądrość nie tylko historyczna i nie tylko osmańska, może się przydać także giaurom. Wesołych Świąt.

Marcin Brzeziński

 

Artykuł "Strzelanina w Magdalence. Sąd unniewinnił oskarżonych policjantów" na portalu wPolityce.pl

Źródło: http://wpolityce.pl/kryminal/265508-strzelanina-w-magdalence-sad-unniewinnil-oskarzonych-policjantow